Rozdział 9
KOMENTUJCIE, BO TO MEGA WSPIERA W PISANIU !! MIŁEGO CZYTANIA
*rozdział niesprawdzany, pisany na telefonie, więc jak będę miała laptopa to jak najszybciej poprawię błędy*
Czy wy tez w życiu macie czasem taki moment, że zastanawiacie się nad sensem życia? Zaczynacie myśleć kto jest tak naprawdę wrogiem, a kto przyjacielem...i zaczynacie myśleć o miłości? Zastanawiacie się kto jest ta przeznaczoną drugą połówką dla nas ? Bo ja taki "stan" mam teraz. Siedzę w pokoju Niall'a i myślę. Chciałam sie dowiedzieć prawdy, tylko nawet nie wiem w jaki sposób. Wiem wiem...przysiągł, że nie będzie miał przede mną żadnych tajemnic, ale nie wieżę mu. Nie chodzi o to, ze coś wiem, tylko po prostu widziałam to w jego cudownych błękitnych oczach. Najbardziej skutecznym pomysłem jaki przyszedł mi do głowy to przeszukanie jego pokoju i...
-Babciu, ale to ty zawsze powtarzasz, że prywatność jest najważniejsza. Co się zmieniło od tamtego czasu ?
- Oj wnuczko...ja się zmieniłam. Ale w krotce mojej historii dowiecie się, co się takiego stało. A wracając...
Miałam mętlik w głowie. Sumienie mi nie pozwalało tego zrobić, ale serce mówiło inaczej. A w końcu trzeba "słuchać głosu serca". I w oto taki sposób, siedziałam właśnie przed szafką z położoną na kolanach teczką różnych papierów.
Kontrakt muzyczny..nie
Licencja na telewizor...nie
Rachunek z warsztatu samochodowego...to on ma samochód ? Głupie pytanie...nie ważne.
Jednak jedna kartka przykuła moją uwagę. Była ona zgnieciona i rzucona w kąt, dlatego zainteresowała mnie. Chwyciłam ją w rękę i kiedy miałam zamiar otworzenia jej, usłyszałam kroki na korytarzu. Pani Horan. Prędko schowałam wszystkie papiery do szafki (oprócz znaleziska) i szybko ją zamknęłam.
Słyszałam, że postać jest coraz bliżej i to nie pozwalało mi wyjść normalnie, drzwiami. Obróciłam sie wokół swojej osi zatrzymują się na balkonie. Zanim ruszyłam w tamtym kierunku przeklęłam sie w myślach tysiąc razy, bo na więcej nie miałam czasu. Poczułam powiew wiatru, ale nie to było teraz najważniejsze. Taras zajmował się niedaleko mojego pokoju, lecz trzeba było trochę pokombinować. Schowałam dobrze kartkę z niewiadomą treścią i stanęłam na barierce tarasu. Moje myśli teraz to było"pilnuj kartki" oraz "nie patrz w dół, bo zginiesz".
Przechodząc z jednego balkonu na drugi czułam się jak spider-men (a/n: Przepraszam jeśli przekręciłam nazwę, ale nie wiem jak się to pisze. Tak więc no...czytajcie dalej). Kiedy byłam już i Siebie, odetchnęłam z ulgą. Byłam strasznie dumna z Siebie i wesoła, ze coś udało mi się zdobyć.
Jednak nie byłaby taka szczęśliwa, wiedząc że skupiając swoją uwagę na zgniecionej kartce, nie zauważyła stosu kartek w kącie z wynikami badań i nazwą choroby ważnego jej sercu blondyna....
____________________________
Spóźniona.
Rozdział zawalony.
Załamana.
Tak się teraz czuję. Przepraszam z całego serca, że rozdział nie pojawił się tydzień temu, ale nie miałam jak go dodać ani jak się za niego zabrać. Ten natomiast piszę na telefonie (od razu przepraszam za błędy ;-;) oraz jestem bez prądu od wczoraj przez burzę i nic nie mogę zrobić, sprawdzić ani go dodać w tej chwili. Przepraszam jeszcze raz i obiecuję, że kolejny pojawi się szybciej niż ten. Dziękuję za cudowne komentarze ^^ Do następnego // Wtajemniczona x